Kijów był i nadal jest celem rosyjskiego agresora, ale teraz jest znacznie lepiej chroniony – powiedział w wywiadzie udzielonym Głosowi Ameryki mer kijowa Witalij Kliczko.
Chociaż przeciwczołgowe “jeże” i betonowe bloki zostały ostatnio w większości ściągnięte na pobocza i usunięto większość punktów kontrolnych, mer Kijowa jest przekonany, że zagrożenie rosyjskie nie minęło, a okupanci nie zrezygnowali ze swoich planów zdobycia ukraińskiej stolicy – czytamy w wywiadzie.
Kijowska Miejska Administracja Państwowa podlegająca Kliczce poinformowała, że kluczową sprawą jest niezmiennie obrona przeciwlotnicza. “Od rosyjskich rakiet, od początku inwazji w stolicy zginęły 162 osoby. Wśród zabitych znalazło się pięcioro dzieci. Zniszczonych zostało około 800 budynków, z czego 417 to budynki mieszkalne” – powiedział Kliczko.
Zapytany o informacje opublikowane na podstawie dokumentów, które wyciekły z Pentagonu, a z których wynika, że Ukrainie do 3 maja może zabraknąć pocisków obrony powietrznej, Witalij Kliczko odpowiedział: “Nie jest to mój obszar odpowiedzialności (…) jednak bezpieczeństwo było i jest kluczową kwestią dla każdego Kijowianina, dla każdego Ukraińca. Dlatego w negocjacjach z naszymi partnerami skupiamy się na zapewnieniu obrony powietrznej, na ochronie przed rakietami wystrzeliwanymi przez Rosjan, na ochronie przed dronami, dronami kamikadze (…).
Kliczko przyznał, że – podobnie jak wiele osób z kierownictwa państwa – dostawał z wielu źródeł informacje o tym, że Ukraina zostanie zaatakowana, lecz nie chciał dawać temu wiary. “Nie chcieliśmy wierzyć, że to się stanie. Zacząłem tworzyć obronę terytorialną Kijowa, żeby w razie wojny być gotowym. Robiliśmy wszystko, co mogliśmy. (…) Jednak to na barkach Sił Zbrojnych Ukrainy spoczęło odpieranie ataków. A cała ludność cywilna również wspierała opór przeciwko Rosjanom” – powiedział mer Kijowa.
Kijów przetrwał zimę, mimo że chwilami nawet 80 proc. mieszkańców miasta pozostawało bez prądu i wody. Prowadząca wywiad zapytała Kliczkę, co sprawiło, że udało się przetrwać chłodny okres i przywrócić dostawy prądu. “To dzięki ciężkiej pracy naszych ludzi (…) Po raz pierwszy w historii Kijowa transport elektryczny, transport publiczny, metro, trolejbusy i tramwaje były wyłączone przez dwa miesiące. Pracowaliśmy i robiliśmy wszystko, co możliwe, aby zapewnić usługi (…) choć Kijów był kilka razy w tygodniu ostrzeliwany rakietami, a jego infrastruktura krytyczna została zniszczona” – przekazał mer Kijowa i dodał, że celem tych ataków było wywołanie paniki wśród ludności i sprawienie, by mieszkańcy opuszczali ją w popłochu.
“Mimo wszystko przetrwaliśmy. To była trudna zima. Najtrudniejsza zima w historii naszego miasta” – powiedział Witalij Kliczko. (PAP)